lublin lotnisko

Zataczajac kregi lotnisko świdnik sokół zbliył sie w odniesieniu do polanie, po czym usiadł na gałezi jodły w pobliu chaty. Spośród wnetrza domu nie dochodził
aden dzwiek, nie było widac adnego ruchu. Spogladajac na oswietlona słoncem polane. Szabas zastanawiał sie, azaliż nie
zmienic sie w szerszenia, ażeby w tej postaci usiasc na popekanej, brudnej szybie wypaczonego okna oraz zajrzec do srodka. Wszak nie
było pospiechu. Doprawdy, po latach wytrwałego poscigu pare minut, jednakowoż nawet godzin czekania było bez znaczenia.
Gdzies w oddali rozległo sie gruchanie gołebi. Mała pszczoła, zabłakana tu prawdopodobnie prawdopodobnie, przysiadła na sekunda na
drzwiach, atoli wtem poderwała sie a poleciała
dalej, mało co nie mogła pozostac ani chwili w tym miejscu. Zdawało sie, e lesna dziczyzna oraz ptactwo unikaja opustoszałej
polany.
Słonce stało o wiele na niebie, niemniej jednak jego promienie nie dawały ciepła. Sokół nastroszył brazowe pióra. Siedział wprawdzie
wysoko, wprawdzie wiedział, e dziwny, ogarniajacy go miejsce zacienione nie jest zwyczajny. Nagle małe, bystre oczy ptaka wypatrzyły na skraju
lasu trzy prostokaty swieo przekopanej ziemi.
Groby! Spośród pewnoscia tu pochowano truchło trojga wiesniaków, młodego małenstwa tudzież ich córki. Szabas słyszał. e wybrali sie w
góry tu zanim ostatnia zima zaś nigdy nie powrócili. Nadejscie sniegów, które poczatkowo udaremniły poszukiwania, z czasem
stało sie w celu mieszkanców wioski wygodnym usprawiedliwieniem, iżby pozostac w domach oraz zapomniec o zaginionych. Ostatnio
nikt nie zapuszczał sie w górzyste rejony, swobodnie było zgubic tędy droge. Mark Sabat nie watpił w prawdziwosc tych opowiesci.
Nagły postępowanie na polanie przestraszył sokoła, rzeczywiście, e z trudem pohamował zwykły popęd ucieczki. Znieruchomiał na gałezi jak
wypchany wacek. Wypaczone drzwi chatki uchyliły sie spośród głosnym skrzypem zaś ukazała sie w nich ludzka postac.
Trudno było uwierzyc, e homo sapiens naprawdę szef moe coraz yc. Wytarte ciuchy raptem skrywało jego zniszczone ciało. Łysa
głowa, skóra barwy starego pergaminu, oczy zapadniete głeboko w oczodołach podczas gdy dwa czarne dziury natomiast grube, miesiste
nozdrza poruszajace sie przy kadym ciekim oddechu. Z bezzebnych warg wydobywało sie chrapliwe rzeenie, gdy kady
ruch był nieprawdopodobnym wysiłkiem gwoli tego matuzalemowego buntownika.
Nawet w postaci sokoła Mark Szabat poczuł niezwykły al. Owo natomiast jego nasz zakonnik, zrodzony spośród tej samej matki; był w tej chwili
ruina człowieka. Zaraz tymczasem bieda ustapił miejsca nienawisci. Quentin Szabas był skoro tylko dziesiec lat starzec od chwili Marka.
Czyby w następstwie tego jego przedwczesne starzenie było jeno podstepem, aby tym szybciej odrodzic sie a później szerzyc lotnisko świdnik zło, wcia
walczyc spośród ściśle mówiąc leniwie scigajacym go Markiem?

Comments are closed.